W ostatnich tygodniach jednym z gorętszych tematów w świecie mobilnych technologii stała się nowa wersja Androida o nazwie kodowej Jelly Bean. Atmosferę podgrzały początkowo plotki o możliwym przyspieszonym wydaniu tej wersji systemu już w drugim kwartale bieżącego roku, rzekomo ze względu na zapowiadaną przez Microsoft na jesień premierę Windows 8. Kolidowałoby to z dotychczasową polityką Google wydawania nowej wersji systemu raz do roku, właśnie w okolicach jesieni.
Jako, że do czerwcowej konferencji Google IO (27-29 czerwca), na której spodziewana jest prezentacja Jelly Beana, a przynajmniej ujawnienie jakichś szczegółów na jego temat, zostało już niewiele czasu, postanowiłem zebrać garść informacji na temat nowego systemu. Po analizie tego co jest dostępne w sieci stwierdziłem, że… tak naprawdę, na chwilę obecną, nie ma na ten temat absolutnie żadnych konkretów. Może poza nazwą, bo nawet numerek wersji nie jest pewny. Początkowo spekulowano, że Jelly Bean będzie nosił numer 5, ale ostatnie doniesienia sugerują, że firma z Mountain View zamierza powrócić do zwiększania numeracji o dziesiętne części jedynki. Spróbujmy zatem chociaż przyjrzeć się na spokojnie spekulacjom i zastanowić na ile są one prawdopodobne.
Publiczny debiut na Google IO 2012, wraz z tabletem Nexus
Początkowo pogłoska ta wywołała spore zamieszanie bo nieprawdopodobne wydawało się wydanie znaczącej aktualizacji w tak krótkim terminie od wypuszczenia Ice Cream Sandwich. Teraz, kiedy w pół roku od premiery poziom jego adopcji z trudem osiągnął wartość 7%, wiadomość taka brzmi równie mało sensownie. Moim zdaniem, na konferencji zostanie przedstawiony tylko ogólny zarys planowanych zmian w nowym systemie, może pokazana jakaś wersja alfa, ale na pewno nie trafią do rąk użytkowników urządzenia z gotowym produktem. Najnowsze przecieki sugerują wprawdzie, że testowany jest już tablet Google’a z Androidem w wersji 4.1, ale trudno jest ocenić ich wiarygodność jak również rozszyfrować czy numer ten oznacza nowy system czy tylko wersję rozwojową ICS. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że nowy system zadebiutuje jesienią, wraz z zapowiadanymi pięcioma nowymi telefonami z linii Nexus, pochodzącymi od różnych producentów.
Integracja przeglądarki Chrome, Google Drive oraz własny menadżer plików
Pierwsza z tych informacji wydaje mi się niemal na 100% pewna. Chrome jest oczkiem w głowie Google’a (wystarczy obejrzeć konferencję z MWC 2012) i przeglądarka, która spóźniła się na premierę Ice Creama, a obecnie kończy fazę beta-testów, stanie się niewątpliwie Androidowym standardem. Natywne wsparcie dla Google Drive wydaje się także przesądzone, bo Google na poważnie zamierza rozszerzać swój internetowy ekosystem. Nie wiadomo tylko jak głęboko to sięgnie – czy obecna aplikacja zostanie po prostu włączona do systemu, czy integracja pójdzie dalej, umożliwiając przeglądanie danych offline, robienie sieciowych backupów danych aplikacji, a może także możliwość podmontowania internetowego dysku w systemie pików? Wbudowanie w system intuicyjnego i prostego w obsłudze menadżera plików również wydaje się rozsądnym posunięciem. Skoro mamy otwarty system plików to pozwólmy użytkownikom bezproblemowo nad nimi zapanować. Wprawdzie jest w Google Play całe multum darmowych menedżerów, a np. Samsung dodaje menedżera standardowo we wszystkich urządzeniach, to jednak system bez takiego typu programu wydaje się niekompletny.
Możliwość działania w trybie dual-boot z Chrome OS
Ta plotka, zainspirowana zapewne wypowiedzią Erica Schmidta jeszcze z początku 2011 roku głoszącą, że w przyszłości Androird i Chrome OS zbliżą się do siebie, wydaje się mało prawdopodobna. Patrząc na powolny rozwój Chrome OS trudno oczekiwać aby wkrótce pojawiły się netbooki czy tablety z obydwoma systemami. Wiele będzie zależało od wyników sprzedaży pierwszych Chromebooków, która powinna zacząć się już niebawem. Ja osobiście uważam jednak, że zainteresowanie takim duetem, podobnie jak i samym Chrome OS będzie na razie dość nikłe, nie ma więc sensu budować już teraz takiej integracji.
Obecność własnego asystenta głosowego
Od wielu miesięcy co pewien czas pojawiały się pogłoski o tajemniczym projekcie Majel, który całkiem niedawno zmienił nazwę na Google Assistant. Ma on być niczym innym jak konkurencją dla stworzonego przez Apple Siri. Rozwiązanie Google’a ma mieć jednak szersze możliwości, m.in. ma być otwarte dla niezależnych programistów i umożliwiać im integrację z własnymi aplikacjami, a sposób działania ma podlegać personalizacji na podstawie rozmaitych danych o użytkowniku pochodzących np. z Google+. Aby taki system osiągnął sukces musi zostać perfekcyjnie przygotowany i mało prawdopodobne aby wersja końcowa pojawiła się już w czerwcu. Jeżeli jednak Jelly Bean pojawi się na jesieni, to jest duża szansa, że będzie już zaopatrzony w asystenta głosowego. Szkoda tylko, że dla nas nie będzie to miało wielkiego znaczenia, bo wsparcie dla języka polskiego pojawi się pewnie dopiero po kilku latach…
Zmniejszyć fragmentację
Dużo mówi się też o konieczności zmniejszenia fragmentacji środowiska, trudno jednak przewidzieć jak zamierza sobie z tym poradzić Google. Najprawdopodobniej jesienią ruszy w Google Play Store sprzedaż 5 różnych smartfonów z logiem „Nexus”, które mają wyznaczać standardy hardware’owe, a przede wszystkim zagwarantować szybkie aktualizacje, niezależnie od kaprysów poszczególnych producentów czy operatorów. Byłby to krok ze wszech miar pożądany, a nawet konieczny, patrząc na odpływ wielu developerów, którzy zniechęcają się do Androida właśnie ze względu na fragmentację. Istotna jest też kwestia „odchudzenia” systemu, a szczególnie jego apetytu na pamięć, tak aby mógł działać również na słabszych urządzeniach. Być może pojawi się jakaś wersja „lite”?
Pozostałe hasła przewijające się wokół nowego Androida są już tylko mniejszymi lub większymi ogólnikami. Są pośród nich: zwiększona wydajność, ulepszona klawiatura ekranowa, lepsze dostosowanie do tabletów, dodanie obsługi gestami czy poprawione zarządzanie energią. Jakkolwiek większość z tych rzeczy to jedynie pobożne życzenia użytkowników, to część z nich zostanie pewnie w mniejszym lub większym stopniu zaimplementowana, gdyż stanowią ogólnie znane bolączki Androida.
Podejrzewam, że pomimo całej tajemnicy jaką Google otoczył prace nad nowym systemem, im bliżej do czerwcowej konferencji, tym więcej będzie się pojawiało rozmaitych przecieków. Miejmy zatem nadzieję, że już w najbliższych dniach dowiemy się interesujących rzeczy na temat nowego Androida.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.