Tablet otrzymał taką samą nazwę, jak jego poprzednik i w gruncie rzeczy mamy do czynienia z bardzo podobnym urządzeniem, które doczekało się kilku modyfikacji i zmiany ceny. Wyposażono go w 7-calowy wyświetlacz w rozdzielczości 1024×600 pikseli, 1 GB pamięci operacyjnej oraz 8 B pamięci wbudowanej, moduł Wi-Fi i aparat. Na pokładzie znalazł się także dwurdzeniowy procesor TI OMAP 4460 o taktowaniu 1,2 GHz (według producenta, jest on o 40% bardziej wydajny od swojego poprzednika). Sprzęt o wymiarach 189×120×11,4 mm i wadze 400 g wyposażono w baterię zapewniającą ponoć do 8,5 h pracy na jednym ładowaniu. Sprzęt współpracuje ze zmodyfikowaną wersją Androida 4.0 (tę samą platformę wykorzystano też w pozostałych urządzeniach). Cena? 159 dolarów, czyli o 40 dolarów mniej, niż w przypadku jego poprzednika.
Model Kindle Fire HD w wielu aspektach przypomina opisany powyżej sprzęt. Różnicę robi przede wszystkim ekran (także 7-calowy) w rozdzielczości 1280×800 pikseli. Urządzenie jest cieńsze i lżejsze od Kindle Fire, a czas pracy na jednym ładowaniu wynosi ponoć 11 godzin. Na pokładzie znajdziemy również przednią kamerę, moduł Wi-Fi (warto przyjrzeć mu się bliżej, ponieważ Amazon zastosował dwie anteny i poważnie dopracował ten aspekt technologią MIMO, dzięki czemu odbiór sygnału jest dużo lepszy) oraz Bluetooth, a także gniazdo microHDMI. Za wersję z 16 GB pamięci wbudowanej trzeba będzie zapłacić w USA 199 dolarów (wersja 32 GB to wydatek rzędu 249 dolarów). Gdyby producent poprzestał na tym modelu, to pewnie nie byłoby większego zaskoczenia, ani rozczarowania – to całkiem ciekawa propozycja w rozsądnej cenie. Amazon postanowił jednak z przytupem wejść w okres przedświątecznego szału zakupów.
Kindle Fire HD 8.9 otrzymał, jak sama nazwa wskazuje, większy ekran. Jego rozdzielczość wynosi 1920×1200 pikseli. Sprzęt doczekał się dwurdzeniowego procesora TI OMAP 4470 o taktowaniu 1,5 GHz (według zapewnień producenta, pod względem wydajności nie ustępuje on czterordzeniowej platformie Nvidia Tegra 3). Wspomnieć należy o grafice POWERVR SGX544 oraz wsparciu dla technologii Dolby Audio. Tablet o wymiarach 240×165×8,9 mm i wadze 570 g ma kosztować w USA 299 dolarów (16 GB) lub 369 dolarów (32 GB). W sprzedaży pojawi się również wersja ze wsparciem dla sieci LTE. W tym przypadku za model z 32 GB pamięci trzeba będzie zapłacić 499 dolarów, a za 64 GB o 100 dolarów więcej. Dla gadżetów przygotowano specjalne kolorowe futerały, które mają poszerzyć pole do popisu w zakresie personalizacji sprzętu.
Nie będę prezentował i komentował zmian w zakresie czytników, ponieważ to już jest materiał na odrębny wpis – także i w tym przypadku można powiedzieć, że firma stanęła na wysokości zadania.
Wprowadzanie tabletów na rynek rozłożono w czasie, co jest całkiem rozsądnym rozwiązaniem: klienci będą mieli czas na oswojenie się z produktami, a firma nie zderzy się z problemami logistycznymi (stałyby się one niezwykle odczuwalne, gdyby się okazało, że urządzenia posiadają poważne mankamenty. Jeżeli jednak zadajecie sobie pytanie czy ten sprzęt trafi do Polski, to odpowiedź brzmi: nie. Przynajmniej nie za pośrednictwem oficjalnych kanałów. Jeśli ktoś zdecyduje się na zakup któregoś z tabletów poza granicami naszego kraju (np. w niemieckim Amazonie), to pewnie szybko zrealizuje swój plan. Pytanie tylko, po co? W naszym kraju używanie z tego produktu będzie poważnie ograniczone, ponieważ nie będziemy mogli korzystać z bogactwa treści oferowanych przez Amazona. Kupowanie multimedialnego kombajnu, który zostanie pozbawiony multimediów mija się z celem.
Podczas prezentacji nowego sprzętu, Jeff Bezos (CEO Amazonu) postawił sprawę jasno: Chcemy zarabiać pieniądze, gdy ludzie korzystają z naszych urządzeń, a nie gdy je kupują. Z jego ust padło także zdanie: Ludzie nie potrzebują gadżetów, potrzebują usług. Firma zamierza zatem podążać obraną przed rokiem drogą i rozwijać ekosystem oparty przede wszystkim na treści. Dobry sprzęt jest tu tylko dodatkiem. Równie istotne (a może nawet ważniejsze) są funkcje, które mają nam ułatwić i umilić korzystanie z owych treści. Warto podać kilka przykładów.
Zacznijmy od Whispersync. I to w kilku odsłonach (for Voice, for Movies, for Books, for Games). Cóż to wszystko oznacza? Wyobraźcie sobie, że przy śniadaniu czytacie e-booka. Wychodzicie do pracy/szkoły i przemierzacie trasę samochodem (jako kierowca), więc czytanie odpada. Opcja Whispersync for Voice umożliwi Wam przejście na audiobook i będziecie kontynuować „lekturę” dokładnie w tym miejscu, w którym skończyliście. Funkcja Whispersync for Movies okaże się przydatna, gdy zaczniecie oglądać film albo serial na tablecie, ale postanowicie kontynuować ten proces na ekranie telewizora. Program zapamięta ostatnią scenę i to od niej będzie kontynuował wyświetlanie obrazu. W przypadku Whispersync for Books mamy do czynienia z synchronizacją naszej biblioteki (wraz ze wszystkimi notatkami, zaznaczeniami, podkreśleniami itp.) na wszystkich urządzeniach, które postanowimy podpiąć pod usługę (mogą to być smartfony, tablety, komputery). Zapewne domyślacie się już na czym polega Whispersync for Games. W tym przypadku dane gromadzone są w chmurze, więc nie ma obaw, iż jakieś informacje zostaną utracone (nawet, gdy usuniecie grę z samego urządzenia).
Równie ciekawie prezentuje się technologia X-Ray, która opiera się na wyszukiwaniu dodatkowych informacji i ma nie tylko zaspokoić ciekawość klienta, ale też zwiększyć zyski Amazona. W jaki sposób? X-Ray for Movies umożliwia zatrzymanie filmu w dowolnym momencie i wyświetlenie listy aktorów, którzy biorą udział w danej scenie. Jeśli wybierzemy konkretną osobę, to dowiemy się w jakich filmach jeszcze występowała. Stwierdzamy, że opis jednego z nich brzmi ciekawie i… dokonujemy kolejnego zakupu. Firma zaoferuje nam także ścieżkę dźwiękową z filmu, związane z nim książki itd. Podobnie sprawa wygląda w przypadku X-Ray for Books. Podczas czytania można szukać dodatkowych informacji np. na temat autora, epoki, miejsca akcji, bohaterów. Za każdym razem będzie to oczywiście doskonały powód do zaproponowania użytkownikowi dodatkowych produktów, usług, treści. Pomysł można zatem uznać za genialny.
Do tego należy dorzucić nową aplikację do poczty elektronicznej, poważną integrację z Facebookiem, a także Skype w rozdzielczości HD. I oczywiście to, z czego słynie Amazon: treści, treści i jeszcze raz treści. Mowa m.in. o filmach, serialach, muzyce, aplikacjach, grach, czasopismach, książkach…
Amazon kolejny raz rzucił wyzwanie konkurencji i należy się spodziewać, że sprzedaż nowych urządzeń wypadnie jeszcze lepiej, niż w roku ubiegłym. Już teraz mówi się o 5 mln egzemplarzy, ale nie zdziwiłbym się, gdyby ten wynik był ostrożną prognozą. Warto przy tym mieć na uwadze, iż na rynku dostępny jest dobry produkt konkurencji – Google Nexus 7. Rok temu Amazon nie musiał walczyć o klienta z korporacją z Mountain View. Teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej (na rynku dodatkowo namieszałoby Apple, gdyby wprowadziło do sprzedaży iPada mini), ale nie spodziewam się, by amerykański sklep miał problemy ze znalezieniem odbiorców dla swojego sprzętu.
Tablety Kindle Fire HD potwierdziły, iż Amazon nie sprzedał w ubiegłym roku kilku milionów urządzeń „przez przypadek”. Korporacja buduje ciekawy ekosystem i jeśli w przyszłym roku dołoży do niego smartfon, to może się stać niezwykle mocnym graczem na rynku. Choć firmę czeka sporo wyzwań i ostra walka z konkurencja, to można zaryzykować stwierdzenie, iż owa konkurencja już dziś powinna w niektórych kwestiach wziąć przykład z Amazona.
Źródła: Astera, Compulenta, Onliner, CNET, The Verge, Electronista
Jesteśmy Partnerem Amazon i otrzymujemy wynagrodzenie z tytułu określonych zakupów dokonywanych za pośrednictwem linków.
Świąteczny poradnik zakupowy techManiaK.pl to mnóstwo ciekawych pomysłów na prezent pod choinkę w 2023 roku…
Znudziło Ci się już granie na komputerze? A może chcesz poprawić swoje wrażenia z cyfrowej…
Tablet to wielofunkcyjne urządzenie, które łączy w sobie mobilność z możliwościami komputera. Sprzęt z tej…
W dzisiejszych czasach mobilność jest kluczowa. Niezależnie od tego, czy jesteś studentem, pracownikiem, czy rodzicem…
Xiaomi Pad 6 (Pro 5G) dostanie ekran LTPO AMOLED 144 Hz, ładowanie 120 W, i…
Odliczamy godziny do finału Ligi Mistrzów, gdzie zmierza się ze sobą Real Madryt i Liverpool.…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies
Komentarze
@Biscuit, Weź pod uwagę, że manewry, o których piszesz (nawet gdyby były możliwe) niekoniecznie zainteresują wszystkich użytkowników. Zdecydowana większość nie miałaby pojęcia, jak się za to zabrać ;)
@Berger, Chętnie poprawię, ale prosiłbym o jakieś wskazówki.
Na pewno szanse ma ... i to już od ponad roku,dwóch.
@biscuit sek w tym ze obecne/nowe tablety Kindle, Fire i Fire HD mają zablokowany bootloader na poziomie sprzętowym, więc wgranie innego ROMu niż oryginalny nie jest możliwe.
Do autora artykułu: popraw całość bo logicznych błędów znalazłem co najmniej 2-3
"Pytanie tylko, po co?"
Po wgraniu "czystego" oprogramowania(pozbawionego ingerencji Amazonu) taki tablet będzie miał dokładnie taką samą funkcjonalność, jak każda inna dachówka z Androidem 4.0. A jaki inny tablet oferuje ekran Full HD i dwurdzeniowy procesor za 300 dolarów?
Moim zdaniem jeśli ktoś nie boi się ingerować w system, zakup Kindle to świetny wybór.