Na polskim rynku zadebiutowały oficjalnie cztery niskobudżetowe tablety firmy GOCLEVER, które pracują pod kontrolą systemu Google Android 4.4 KitKat i są dedykowane mniej wymagającym użytkownikom. Poznajcie Quantum 1010 Mobile, Quantum 1010 Lite, Quantum 700N Lite oraz Quantum 2 700.
Quantum 1010 Mobile to najbardziej interesująca propozycja spośród nowości. Tablet został wyposażony w modem 3G, odbiornik GPS, a także podwójny slot kart SIM. Obraz prezentowany jest na 10.1-calowym ekranie. Dość sporym minusem jest jednak zastosowana jednostka centralna, która posiada zaledwie dwa rdzenie i wspierana jest przez 512 MB pamięci RAM. Sugerowana cena detaliczna została ustalona na 399 złotych.
GOCLEVER Quantum 1010 Lite to model z układem Allwinner A33, który składa się z czterech rdzeni opartych o architekturę ARM Cortex-A7. Na plus zaliczyć można energooszczędność, jednak nie idzie to w parze z wysoką wydajnością. Za grafikę odpowiedzialny jest dwurdzeniowy chip Mali-400MP2, który otrzymał wsparcie ze strony 512 MB pamięci RAM. Za ten model zapłacić trzeba 359 złotych.
Quantum 700N Lite idealnie nada się jako nawigacja samochodowa oraz prosty tablet do buszowania po Internecie lub umilenia czasu w podróży. Układ MediaTek MT8127 (4-rdzenie o taktowaniu 1.3 GHz), 7-calowy ekran o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli, a także odbiornik GPS. To główne cechy tabletu o wadze 270 gramów, którego sugerowana cena detaliczna ustalona została przez producenta na 209 złotych.
Na koniec pozostał GOCLEVER Quantum 2 700, którego sercem jest 4-rdzeniowa jednostka Allwinner A33 o częstotliwości taktowania 1.3 GHz, która otrzymała wsparcie ze strony 512-megabajtowej pamięci operacyjnej RAM. Na dane oraz aplikacje producent zarezerwował tutaj 8 GB wewnętrznej pamięci oraz czytnik kart microSD. Obraz prezentowany jest na wyświetlaczu o przekątnej siedmiu cali w rozdzielczości 1024 x 600 pikseli. Za ten model zainteresowanym zapłacić przyjdzie zaledwie 199 złotych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Kto to kupi ?
Czyszczenie zapasów magazynowych?
To jest chyba jakiś „dżołk”