Tablety rządzą wśród urządzeń mobilnych już od dobrych kilku lat. Od zawsze mają one na pokładzie aparat fotograficzny. Ale tak naprawdę, po co? Przecież „pstrykanie” fotek za pomocą tabletu nie jest wygodne. Producenci sprzętu mają jednak inne zdanie…
Kiedy na rynku pojawił się iPad – powszechnie uważany za ojca wszystkich tabletów – nikt nie spostrzegł, że firma Apple wyposażyła go w aparat fotograficzny. Nie było w tym nic dziwnego, a wręcz wydawało się to logiczne. Przecież iPad to tak naprawdę powiększony iPhone. Sprzęt zawierał ten sam system operacyjny, podobne funkcje i procesor, więc ulokowanie aparatu fotograficznego w tablecie w miejscu, w którym normalnie ma go smartfon, było oczywistością. Tą samą ścieżką poszli inni producenci, i tak już zostało. Ale czy nie był to manewr zamierzony?
Jak nie robić zdjęć
Dlaczego do robienia zdjęć większość ludzi używa smartfonów i tabletów, a nie profesjonalnych albo chociaż kompaktowych aparatów fotograficznych? Powód jest prosty i nie sposób z nim polemizować: wygoda. Dzięki wspomnianym urządzeniom, użytkownik nie musi pamiętać o zabraniu i noszeniu przy sobie dodatkowego akcesoria. Gdy widzi sprzyjające okoliczności lub po prostu chce wykonać dane zdjęcie, wyciąga smartfona, uruchamia aparat, pstryk, i po sprawie. By takie okoliczności zaszły faktycznie trzeba mieć przy sobie owego smartfona – prawdopodobieństwo jego posiadania przez zwykłego Kowalskiego jest wyższe niż lustrzanki, statywu i zestawu obiektywów.
Aparaty umieszczone w smartfonach umożliwiają wykorzystanie ich niemalże jak aparatów kompaktowych – wystarczy spojrzeć na obiektyw Sony DSC-QX100, który można zamocować na smartfonie. Dzięki takiemu prostemu rozwiązaniu, każdy w dowolnym momencie może stać się fotografem. Klienci przy robieniu zdjęć sięgają po smartfona, bo jest wygodniej. A jak jest w przypadku tabletów?
Tablety nigdy nie były tworzone jako urządzenia do robienia zdjęć. Aparat fotograficzny od zawsze był montowany w nich z rozpędu, by przypadkiem nie zabrakło funkcji robienia zdjęć w najbardziej newralgicznym momencie. Producentom chyba nie śniło się, że ktoś chcąc zrobić dobrej jakości zdjęcie, świadomie wyciągnie z torby 10-calowy tablet, wykadruje i naciśnie przycisk imitujący działanie spustu migawki. Z tego powodu, jest to element traktowany po macoszemu, nie montuje się raczej mocnej optyki. To jednak nie wszystko, bo wielkie firmy często dołączają do swoich tabletów uproszczone oprogramowanie, które nie pozwala na bardziej rozbudowaną manipulację wykonanymi fotografiami. Są wyjątki, do których należy zaliczyć tablety należące do rodziny Samsung Galaxy Tab S. Mają one nie tylko dobrą optykę, ale i bogaty w funkcje soft. Przyzwoite zdjęcia zrobią dla nas także wszystkie iPady, ale poza tym wielu alternatyw raczej nie ma.
Najgorszej pod względem jakości zdjęć jest w tanich tabletach. Aparaty tam montowane bardzo często są co najwyżej mierne i regularnie się psują, co utrudnia komfortowe użytkowanie sprzętu. W tego typu urządzeniach konsumpcja treści jest funkcją dominującą, a aparat sprawia rolę drugorzędną. Nie ma w tym nic złego tak długo, jak długo wiemy, co kupujemy. Gorzej, gdy producent taniego tabletu obiecuje nam gruszki na wierzbie, a po zakupie okazuje się, że wykonanie jednego satysfakcjonującego zdjęcia graniczy z cudem.
Gdzie metoda w tym szaleństwie?
Mnie trudno wyobrazić sobie regularne fotografowanie urządzeniem o przekątnej większej niż 6 cali. Za regularne mam na myśli wykonywanie tysięcy zdjęć miesięcznie, korzystanie z tabletu jako podstawowego urządzenia do tego zadania. Jakość zdjęć z tabletów nie powala na kolana i trudno ją zaakceptować jako do użytku innego niż domowego. Chyba, że ktoś ma akurat kaprys prowadzić bloga „Fotka z tabletu” lub coś w ten deseń.
Czy zatem, gdyby nie było powszechnego przymusu, że „tak trzeba”, czy producenci dalej chętnie montowaliby aparaty do tabletów? Prawdopodobnie tak. Trzeba bowiem pamiętać, że biznes to biznes. Aparat zwiększa koszty produkcji tabletu, a przez to podnosi jego cenę detaliczną. Jest to zatem idealna sposobność, by od klienta wyciągnąć więcej pieniędzy, nawet gdy w czasie użytkowania tabletu nie wykona nim ani jednej fotki.
Ponadto należy pamiętać, że współczesna technologia dąży do coraz wyraźniejszego upakowania różnych funkcji w jednym urządzeniu. Aparat w tablecie należy traktować jako gadżet, coś, co „warto mieć, niż nie mieć”. A za kilka lat pewnie i tak zdjęcia będziemy robić za pomocą zegarków.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.