Tablety są przez niektórych uznawane za sprzęt, który pogrążył rynek PC: sprzedaż komputerów stacjonarnych i laptopów została poważnie ograniczona, bo do gry wkroczyły nowe produkty. Inni twierdzą, że to błędne założenie, ponieważ tablet też jest komputerem, ale w trochę innej formie. W takim ujęciu rynek PC nadal rośnie, lecz różne typy komputerów walczą na nim o uwagę klienta. Co ciekawe nie mamy do czynienia wyłącznie ze zmaganiami notebooków z tabletami – o swoje miejsce w branży walczą różne rozmiary tabletów.
Zapewne wielu z Was pamięta premierę pierwszego iPada. Rzesze osób drapały się wówczas po głowie patrząc na zdjęcia tego produktu lub na sam sprzęt i padały pytania „czy to się przyjmie?”. Szybko okazało się, że rynek czekał na tablet, a przynajmniej uwierzył w to, że na niego czekał. Zadziałały magia Apple, siła przebicia Steve’a Jobsa, zainteresowanie nowinkami, rosnąca moda na sprzęt ultramobilny. Rósł nowy sektor, napędzało go Apple, które mogło się pochwalić naprawdę ciekawą ofertą produktową skrojoną na potrzeby przeróżnych klientów. Pojawiały się pytania, czy inni producenci zdołają nawiązać walkę z gigantem z Cupertino w nowym segmencie IT, jak dynamiczny czeka go wzrost, czy przyjmą się tablety mniejsze lub większe od iPada. Do wyjaśnienia całkiem sporo kwestii. Po kilku latach można pokusić się o odpowiedzi.
Rynek tabletów poważnie urósł na przestrzeni ostatnich paru lat i pojawili się na nim inni gracze (co początkowo nie było takie oczywiste) – teraz na ten biznes składają się setki milionów sprzedanych urządzeń, a Apple, choć nadal jest liderem branży, czuje na plecach oddech Samsunga. Zagadnienia ciekawe, lecz warto poświęcić im osobny wpis. Tym razem skupię się na rozszerzeniu segmentu tabletów o mniejsze i większe produkty. Zwłaszcza o modele z 7-calowymi ekranami.
Tak, mniejsze tablety były strzałem w dziesiątkę
Druga połowa roku 2012 przyniosła m.in. prognozy firmy IHS iSuppli, wedle których, poważnie wzrosnąć miała sprzedaż tabletów z 7-calowym ekranem. Założono, iż w w roku 2012 będą one stanowić blisko 1/3 wszystkich sprzedanych tabletów, a to w porównaniu z rokiem 2011 oznaczałoby wzrost rynkowych udziałów o aż 26%. Mniejsza konkurencja iPada rosła w siłę i było to dość widoczne. W drugiej połowie 2011 roku zaprezentowano tablet Kindle Fire, który, wbrew zapowiedziom, nie okazał się iPad killerem, ale przykuł uwagę wielu klientów i naprawdę dobrze się sprzedawał w kolejnych kwartałach. Pod względem technologicznym nie był to produkt na miarę przełomu, lecz jego siła tkwiła gdzie indziej: w cenie oraz w atrakcyjnym (niestety, nie dla wszystkich) ekosystemie Amazona. Sam Kindle Fire rynku jednak nie zmienił.
Kolejnym ważnym wydarzeniem, tym razem już z roku 2012, była premiera tabletu Google Nexus. Także i tym razem nie mieliśmy do czynienia z bezpośrednią konkurencją dla tabletu Apple, także i tym razem stawiano na cenę oraz ekosystem. Amazona zastąpił jednak gigant z Mountain View. Na przestrzeni kilku kwartałów na rynek trafiły dwa naprawdę ciekawe 7-calowe tablety, które mogły namieszać w branży. I namieszały. Trudno stwierdzić, kiedy Apple rozpoczęło prace nad iPadem mini, ale premiera tego urządzenia jesienią roku 2012 potwierdziła, że na dobre rozkręcił się nowy segment na rynku tabletów. Prognozowano, że będzie on rósł w siłę, bo klienci czekają na tańszy i bardziej poręczny sprzęt do konsumpcji treści.
Koniec z Nexusem 7, będzie 8
Google zaprezentowało w roku 2012 Nexusa z 7-calowym wyświetlaczem, rok później korporacja pokazała jego odświeżoną wersję, co potwierdziło, że pierwszy model był dobrym pomysłem. Wskazywały na to nie tylko premiera kolejnej generacji produktu, ale też wysoki popyt wśród klientów oraz dobre recenzje. Można zatem założyć, że internetowy gigant będzie dalej kroczył w tym kierunku i za kilka miesięcy poznamy trzecią generację tabletu. Nie należy wykluczać, iż faktycznie do tego dojdzie, ale jednocześnie warto wspomnieć o pewnych pogłosach, które jakiś czas temu pojawiły się w branży mobilnej. Wynika z nich, że Nexus 7 urośnie i stanie się Nexusem 8.
Przywołany przed momentem motyw nie jest oficjalną informacją – mowa o plotce (źródłem jest DigiTimes). Nie od dzisiaj wiadomo jednak, że spora część pogłosek znajduje z czasem pokrycie w rzeczywistości, więc nie można wykluczać, iż tym razem będzie podobnie. Jednocześnie pojawia się pewna wątpliwość: skoro Nexus 7 sprzedawał się dobrze i rosło zapotrzebowanie na mniejsze tablety, to dlaczego Google miałoby wprowadzać zmiany? Przecież w tym samym kierunku poszło kilka innych firm, w tym Apple, i rynek wydawał się perspektywiczny.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na pewien istotny fakt: iPad mini to nie do końca sprzęt 7-calowy – znacznie bliżej mu do 8 cali, a to robi różnicę. Należy też wspomnieć, że druga generacja Nexusa 7 nie zrobiła już takiej furory, jak pierwsza. Mogło się na to złożyć kilka czynników: część klientów postanowiła pozostać przy starszym tablecie, inni zdecydowali się na sprzęt konkurencji, która w ciągu roku zrobiła spory postęp i dostarczyła na rynek pakiet tanich tabletów z Androidem (w tym segmencie zrobiło się po prostu ciasno), jeszcze inni postanowili zainwestować w… duży smartfon, czyli tabfon/fablet. Produkty tego typu stały się dla mniejszych tabletów sporym zagrożeniem.
Lepsze wrogiem dobrego, większe wrogiem małego
Dwa lata temu, w roku 2012 można było pisać o wielkiej karierze 7-calowych tabletów, ponieważ ten segment dynamicznie się rozwijał (o czym pisałem wyżej), a do tego trudno było wskazać na alternatywę dla produktów tego typu. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. W sprzedaży funkcjonowały już wówczas tabfony, czyli smartfony z dużymi wyświetlaczami, ale nie było wiadomo, jak potoczy się rozwój tego segmentu: niektórzy przekonywali, że to krótkotrwała moda, inni przewidywali, iż fablety szybko zyskają na popularności i namieszają w całej branży mobilnej. Póki co, rację wypada przyznać tej drugiej grupie, bo duże smartfony faktycznie cieszą się sporym powodzeniem. Reprezentujące ten segment urządzenia Galaxy Note stały się nawet jednym z symboli potęgi Samsunga na rynku mobilnym.
Jakiś czas temu pojawiła się prognoza byłego pracownika IDC Boba O’Donnella (obecnie reprezentuje on własną firmę: TECHnalysis Research), z której wynika, że w roku 2014 sprzeda się więcej tabfonów niż małych tabletów (8 cali i mniejsze). Co prawda, różnica ma być nieznaczna (175 mln urządzeń wobec 165 mln), ale liczy się sam fakt osiągnięcia przez tabfony tak dużej popularności. Kilka lat temu używanie telefonu z 5-calowym wyświetlaczem mogło być odbierane jako fanaberia, dzisiaj przestają dziwić smartfony z ekranem 6-calowym. To musiało wpłynąć na rynek tabletów, zwłaszcza segment skupiający mniejsze modele.
Klient, który korzysta na co dzień z dużego telefonu (załóżmy, że będzie to model z 5,5-calowym ekranem), prawdopodobnie nie zainwestuje w tablet z 7-calowym ekranem. Te urządzenia są dość podobne – nie tylko pod względem rozmiaru, ale też możliwości. Różnica niecałych dwóch cali może nie wystarczyć, by przekonać człowieka do wydania pieniędzy na mały tablet. A przecież 5,5 cala nie jest dzisiaj maksymalnym rozmiarem wyświetlacza w smartfonie. Wystarczy przywołać model X1 firmy Hisense, który wyposażono w blisko 7-calowy ekran (6,8 cala) czy zaprezentowane niedawno przez korporację HP urządzenia Slate 6 oraz Slate 7 VoiceTab. To tabfony czy już tablety z funkcją dzwonienia? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale produktów tego typu będzie prawdopodobnie przybywać.
Na przywołanych przykładach sprawa się nie kończy – cały szereg azjatyckich producentów sprzętu poszerzy swoje oferty o podobny sprzęt. Niektórzy już to zrobili i będę szli w tym kierunku, inni dopiero wykonają taki krok. To pewne? Raczej tak – zainteresowanie dużymi telefonami przejawiają głównie klienci z rynków wschodzących (choć nie stanowi to reguły – tabfony są również popularne w niektórych rozwiniętych krajach), a to one będą w najbliższych latach napędzać sprzedaż w branży mobilnej. Skoro wzrośnie popyt na tani sprzęt sporych rozmiarów, to producentom nie pozostanie nic innego, jak odpowiedzieć na niego podażą. Na dobrą sprawę, firmy mogą stymulować ów popyt i „pomagać” w wytyczaniu trendów.
Mamy zatem sytuację, w której rzesze klientów zdecydują się na sporych rozmiarów telefony. Mniejsze tablety nie są dla tych osób atrakcyjnym towarem. Bardziej będą ich interesowały większe modele. Nie muszą to jednak być produkty 10-calowe: urosły smartfony, rosną także tablety. Niedawno w Las Vegas Samsung zaprezentował dwa tablety o przekątnej ekranu przekraczającej 12 cali. Galaxy Note Pro oraz Galaxy Tab Pro, bo to o nich mowa, nie są dziełem przypadku (choć wiele osób właśnie tak komentuje całą ofertę koreańskiego producenta). To z jednej strony chęć stworzenia i zapełnienia nowej gałęzi rynku, ale z drugiej strony, reakcja na ewolucję branży, czyli na wspomniany wzrost wielkości smartfonów.
Samsung zareagował na zmiany wywołane przez tabfony, w jego ślady prawdopodobnie pójdą inne firmy. Zwłaszcza, gdy sprzęt tego typu będzie się cieszył dużą popularnością. To z kolei może nastąpić, jeśli do gry wkroczy Apple z większymi iPadami. Pogłoski dotyczące takiego sprzętu krążą w branży od dawna – czas pokaże, czy skończy się jedynie na plotkach. Jednocześnie będziemy wyczekiwali odpowiedzi na inne pytanie: czy tablety z wyświetlaczem 12″+ staną się zagrożeniem dla tych z ekranem 10-calowym? Skoro z rynku wypierani są ich mniejsi bracia, to nie można wykluczać, że podobny los spotka tablety o „klasycznych” rozmiarach. Prawo dżungli prowadzące do tego, że przetrwają tylko najsilniejsi? Nie do końca…
Zmieniają się produkty, zmienia się także rynek
Poprzednie akapity pokazały, iż rynek tabletów uległ zmianie: pojawiły się nowe produkty, które spowodowały, że cała branża podzieliła się na kilka segmentów. Dzisiaj kategoria produktowa „tablet” jest bardzo pojemna i składają się na nią zarówno modele z ekranami 7-calowymi czy urządzenia z wyświetlaczami 12″, jak i profesjonalne produkty w rozmiarze kilkudziesięciu cali. Sektor rozrósł się i jedne grupy produktów na tym zyskały, inne straciły. Słowo „straciły” nie oznacza jednak (zazwyczaj), że czeka je marginalizacja na rynku lub nawet wypadnięcie z gry.
Fakt, iż pojawiły się tablety z 7-calowym ekranem, tańsze i bardziej poręczne, nie sprawił, że wyparowały modele 10-calowe. Pojawienie się fabletów nie oznacza z kolei końca mniejszych tabletów, bo nadal liczna będzie grupa klientów kupujących mniejsze telefony i… mniejsze tablety. Dla jednych użytkowników ponad 12-calowy sprzęt Samsunga to rozwiązanie idealne, ale będą i tacy, którzy pozostaną przy urządzeniach mniejszych o dwa cale. Jedna osoba kupi mały tablet do dzwonienia, inna uzna to za fanaberię i wybierze opcję wyłącznie z modułem Wi-Fi. Dlatego Samsung zaprezentował w Las Vegas kilka tabletów, dlatego w podobnym kierunku mogą podążać Apple czy Google. Branża jest po prostu wypełniana przez producentów sprzętem o różnym zastosowaniu i dla różnych użytkowników. Przejścia pomiędzy konkretnymi grupami produktów stają się dość płynne i to się pewnie szybko nie zmieni. O ile w ogóle się zmieni.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.
Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Phablet to bardzo trafna nazwa.sam mam Sony Ultra Z i nie sądzę żeby mikrotablet był dobrą nazwą dla tego urządzenia.
A ja mam odmienne zdanie i nadal uważam oraz zaliczam Xperię Z Ultra do mikrotabletow z funkcją dzwonienia. W przypadku tak dużego urządzenia uważam, że funkcja dzwonienia schodzi na plan drugi tak samo jak w przypadku każdego innego większego tablatu a na plan pierwszy wychodzą takie funkcje jak: wygoda surfowania po sieci czy możliwości notatnika. I właśnie dlatego takie Jumbophony zaliczam do świata tabletowego a nie smartphonowego.
Określenia takie jak bigphone, jumbophone i ich spolszczenia moim zdaniem są bardzo dobre i pasują ale do dużych smartphonów, których przekątna jeszcze nie przekroczyła 5.0″. Natomiast urządzenia powyżej tej przekątnej uważam, że nie są już tylko inteligentnymi telefonami ale czymś więcej bowiem oferują większe możliwości nie tylko dzięki większemu wyświetlaczowi ale i rysikom oraz dedykowanym aplikacjom jak linia Galaxy Note. Tym samym już nawet dzięki zwiększonym możliwościom i mocarnym często możliwościom te niewielkie urządzenia powinny być bezwzględnie zaliczane do grona tabletów a nie smartphonów. I dlatego nazywanie ich mikrotabletami jest moim zdaniem jak najbardziej uzasadnione.
a czemu przerośniętych smartfonów nie będziemy nazywać np: GIGA FON ? Polacy zawsze coś wymyślą tylko trzeba ten temat rozprzestrzenić 🙂 mi się mikro tablet słabo widzi mikrotablet to tablet z ekranem 5″ (tak istnieją takie) i to jest mikrotablet a nie duży smartfon –.– mi się podoba GIGA FON i BIG FON ale nie mikrotablet to brzmi jakbyśmy kupili tablet u chińczyka któremu plastiku na obudowe brakło i mikrotableta zrobił -.-
tam jest błąd będę szły ?? chyba będą szły 🙂
Wystarczy zainstalować soft z tabletowym menu i już mamy pełnokrwisty, rasowy tablet w miniaturze z funkcją dzwonienia. Cząstka mikro os razu mówi nam, że to już nie jest smartphone ale tablet i dlatego phablet/ fablet ośmieszają nasz polski język
Mikrotablet tym samym doskonale oddaje charakter tego typu urządzeń.
Za to „soft” jest szczytem polskiej myśli słowotwórczej ? 🙂
Tablet jest ok, a phablet już nie?
Tablet bardzo przyjemnie kojarzy się z tablicą czy też tabliczką i jest dobrym odniesieniem do tabliczek na których niegdyś pisano. Natomiast phablet czy fablet kojarzy się z seplenieniem i pluciem przez zęby co nie jest czymś przyjemnym. Właśnie dlatego tego typu określenia zamiast wzbogacać słownictwo tylko je zaśmiecają.
Zamiast czytać o mikrotabletach to znów czytam o jakiś fabletach czy phabletach!!!! Czy polski język musi tak być kaleczony jakimś anglojęzycznym śmieciem? Czy my Polacy nie możemy być naprawdę kreatywni i oryginalni i posiadać swojego naprawdę zdecydowanie lepszego określenia na urządzenia z ekranami pomiędzy 5.0 do 6.99″? Czy autorzy takich tekstów jak ten muszą korzystać z takich językowych pokrak tylko dlatego, że jakiś Anglik sobie takie coś wymyślił?
Przecież nie wszystko co przyjmuje się w krajach anglojęzycznych musi się przyjmować u nas a nawet nie powinno bo tylko ośmiesza nasz piękny polski język.
Drodzy autorzy tekstów branży IT opamiętajcie się wreszcie i wyrzućcie z Waszego języka phablety i fablety, zacznijcie używać MIKROTABLETÓW!!!!
zupełnie się z Tobą nie zgadzam…
Mikrotablet brzmi śmieszni i na dodatek sugeruje że mamy do czynienia z miniaturą tabletu co totalnie nie zgadza się z jego główną funkcją – dzwonienie, smsowanie, w standardzie modem 3g/4g/lte.
Phablet – od razu wiadomo o co chodzi – połączenie słów phone i tablet – po prostu duży smartfon wielkością i tylko nią podchodzący pod tablety.
Jak najbardziej moglibyśmy wymyśleć własną nazwę dla phabletów, ale na pewno nie powinien być to mikrotablet – totalne pomylenie pojęć.
Może po prostu nazwać duży telefon jako „bigfon”
Pewnie, że możemy wymyślać własne nazwy – proponuję zacząć od słów komputer, tablet i smartfon. Jakie propozycje zamienników?
Są słowa i słowa. Jedne jak komputer, tablet czy smartphone dobrze się wpisały w język polski a są takie słowa jak phablet i na siłę spolszczony, dziwaczny fablet, które nie dość, że brzmią kuriozalnie to zwyczajnie zaśmiecają nasz język i po co je ugruntowywać i pielęgnować? Dlatego też myślę, że dla takich powtorków słownych jak phablet określenie mikrotablet pasuje doskonale!
komtabfon – właśnie takiego urządzenia szukam wpisując w google i nie mogę znaleźć. Czy ktoś już wyprodukował takie coś ?
Od dnia jak kupiłem Lumia 1520 Windows Phone’8 to odstawiłem całkowicie tablet 7 cali z 3G Aries70 i nie potrzebuję już go zabierać z domu
W sumie to ja się Tobie nie dziwie gdyż taka Lumia 1520 jest naprawdę potężna ale jest zdecydowanie poręczniejsza i wygodniejsza w terenie niż typowe 7 calowe tablety.
Dokładnie, ja jestem zwolennikiem tych mniejszych ponieważ są poręczne ale na pewno na większym ekranie się lepiej filmy ogląda czy też zdjęcia.
I duży i mały znajdzie swoich zwolenników. obydwa mają zalety także kwestia gustu.
Zapomnieliście napisać o Asus Fonepad. 7 cali z funkcją dzwonienia i modemem 3G i jest na rynku od roku czasu, a nawet doczekała się następcy.
@Darek
Mam coś podobnego 7 cala od GoClever Aries70 z 3G
Powiem szczerze że mało to wygodne już do dzwonienia kontaktów w porównaniu do 6 cala w Lumia’1420
Tabfony wykończą małe tablety na rynku premium i spowodują ograniczenie popytu także na te większe z 8-10 cali. To spowoduje chęć wejścia producentów z tabletami 12 calowymi – te urządzenia będą totalną klapą – malutką niszą dla biznesu (głównie z Windowsem)
Wtedy producenci zainteresują się na nowo hybrydami typu telefon/ tabfon wsuwany w większy ekran 10 max 11 cali: taka właśnie czeka Nas ewolucja sprzętu mobile na najbliższe 2-4 lata do przodu a potem pojawią się urządzenia ze zginananym ekranem łączące smartfon z tabletem.
Obok w klasie budżetowej wciąż będą sobie współistnieć (obok klasy premium) tanie tablety (także smartfony) do ok 200$ w dowolnych rozmiarach głownie produkcji chińskiej.
ps. prosze się w końcu zdecydować na jedną nazwe urządzeń 5-7 cali 😉 – TABFON najlepiej po polsku brzmi.
@zxzxzxzxzz,
Ja czekam na tablet 7-8 cala z MSwin’8.1 z 3G i 64GB na Atomie .
Jak taki będzie w ofertach w Polsce to kupuję natychmiast a z Android zabawki dla dzieci i zamulacze bez aktualizacji poprawek już dziękuję . Jeden androsyf mi wystarczy i nigdy więcej takich tabletów i smartfonów bo kasa wywalona w błoto na jeden sezon